Miałam fantastyczne polonistki na każdym etapie edukacji. Pierwsza nauczyła ortografii, druga rozwijała pasje czytelnicze, kolejna gramatyki. W szkole średniej pierwsza polonistka była "starej daty", mówiła przedwojenną polszczyzną. Studia polonistykę robiła w czasie II wojny światowej na tajnych kompletach w Warszawie. Przeżyła Powstanie Warszawskie. Mówiła tak pięknie i czysto, że od razu było wiadomo jaka jest poprawna pisownia każdego wyrazu. Następna nauczyła pisać rozprawki i bawić się słowami. Nauczyła też jak rozpoznawać do jakiego rodzaju literackiego należy omawiany utwór. Mówiła" Liryka to wiersze, epika to proza życia, jest w nim wszystkiego po trochu, tak jak w naszym życiu, ciągle coś się dzieje, a dramat to taki dialog, ciągle ktoś gada, są akty i sceny. Skojarz z teatrem. Pani znowu pięknie, prosto przypomina znane informacje. Widać, że kocha Pani to co robi. Jest Pani nauczycielką języka polskiego z powołania, a nie z przymusu. Moje dziecko w podstawówce miało polonistę co to omawiając jedną z lektur wprost im powiedział, że on nigdy tej książki nie przeczytał. A liczyła ona sobie z obrazkami około 80 stron. Obejrzał tylko wersję filmową. I później dyktował informacje z filmu, wiele z nich nie miało miejsca w książce. W szkole średniej świetna polonistka.