Ślady stóp na mokrym bruku idą nie wiedzieć dokąd Kwiaty róż by się przydały, aby mieć już tego potąd Blady Bóg tylko się gapi, zerka przez swoje okno Panny znów wszystkie odeszły, idę sam moknąc Głuchy wiatr niesie chłód, który czuję już od dawna Smutny strach nawiedza znów, jak rosa poranna Siódmy raz jestem tak piękny jak zorza polarna Który raz jestem przeklęty, zrozumiałem co to karma Szybki gin, aby zapomnieć, uśpić swoją nostalgię Żyj i giń raz za razem, nie pytaj się o poradę Płyń i dziś, aby zatonąć i móc prosić o pogardę Płytki krwi nie studzą świeżej rany no bo mam tą zadrę Gdzie jest prawda, gdzie się chowa pod jaką postacią Będzie smutna, ale szczera, niech się mną pobawią Jeszcze trochę Jeszcze trochę Wszędzie biegną kłamstwa, które mnie wciąż ranią Inne wybieram drogi, choć zrobię to samo Przecież robię Przecież robię Stopy wciąż idą po bruku, nie widząc lepszego celu Pomyśl o tym słuchaczu, wróć na chwilę do refrenu Głosy tną wszystkie myśli jak skalpel podczas przeszczepu Wody ktoś niech mi da, pragnę świeżego tlenu I tak szukam swojej drogi Winda już na mnie czeka, ja chcę pokatować nogi Siwa robi się skroń, a wciąż myśli jak zarobić Nic tak nie łączy ludzi jak pieniądz wśród paranoi Ja nie szukam pieniędzy, szukam prawdziwego szczęścia Granie znowu w FIFĘ to nie dawna dawka napięcia Panie, szukam miłości, królewny i z bajki księcia Zatem, szukam kobiety trochę dłużej niż na pięć lat Gdzie jest prawda, gdzie się chowa pod jaką postacią Będzie smutna, ale szczera, niech się mną pobawią Jeszcze trochę Jeszcze trochę Wszędzie biegną kłamstwa, które mnie wciąż ranią Inne wybieram drogi, choć zrobię to samo Przecież robię Przecież robię