Рет қаралды 459
Żyłem spokojnie, tak cicho jak sen,
Wszystko w porządku, dzień za dniem.
Ale wtedy ona weszła w mój świat,
Wszystko, co miałem, runęło w piach.
Przyszła do mnie kobieta w bieli
Zabrała spokojne życie moje
Chyba sam diabeł się w nią wcielił
I szeroko otworzył piekła podwoje
Wabiła swym wdziękiem, urzekła mnie
Dziś już nie mogę odnaleść się
Jak mogłem się tak w niej zakochać
Bez pamięci pozwoliłem się jej omotać
W nocy niesie się głos wśród drzew,
Jak czarodziejski, fałszywy śpiew.
Zabrała duszę, mówiąc do mnie szeptem,
Nie ma powrotu, nic nie jest jak przedtem.
Przyszła do mnie kobieta w bieli
zabrała spokojne życie moje
Chyba sam diabeł się w nią wcielił
I szeroko otworzył piekła podwoje
Żyłem spokojnie, lecz teraz to wiem,
Ona była piekłem, zniszczyła mój sen.
Nie ma ucieczki, nie ma już mnie,
Diabeł w kobiecej skórze zabrał mi tlen.
Przyszła do mnie kobieta w bieli
Zabrała spokojne życie moje
Chyba sam diabeł się w nią wcielił
I szeroko otworzył piekła podwoje
Jak z tego wybrnąć, jak znaleźć spokój,
Gdy myśli wciąż plączą się w jej cieniu?
Może czas zerwać te pnącza miłości,
By nie ulec do końca straceniu
Niech rozsądek będzie mieczem, co więzy zetnie,
Niech wola jak tarcza ochroni przed nią mnie,
Bo choć wabi uśmiech i blask jej spojrzenia,
Wolność jest cenniejsza niż złudne marzenia.
Przyszła do mnie kobieta w bieli
zabrała spokojne życie moje
Chyba sam diabeł się w nią wcielił
I szeroko otworzył piekła podwoje