Szkoda. Może by wystarczyło przemienić nieco religijność na dojrzalszą, zamiast ją porzucać...
@CrazyGamerStudios2 ай бұрын
Ojciec jej się w grobie przewraca, był bardzo wierzącym Człowiekiem. Jej po prostu odjebało... . Apostazja jest teraz modna, zresztą Artyści obecni to poganie... .
@olak75096 ай бұрын
Oj ... to teraz wiem, dlaczego wystąpiła na festiwalu OPOLE 2024. Czyli negacja religii popłaciła Natalce
@srebrna16-bd9hx5 ай бұрын
Miałem okazję poznać Natalię 25 lat temu, jeszcze w czasach studenckich. Trudno mi uwierzyć jakie bzdury opowiada teraz, zwłaszcza o chrześcijaństwie. Zastanawiam się kto ją tak skrzywdził i jakie relacje ma teraz z mężem. Facet musi mieć ciężko w domu
@kingamor1432 ай бұрын
Hej, a ja tu słyszę właśnie tę pogardę, o której Natalia mówi...
@Pawełczytapsalm404 ай бұрын
Lepiej jak wierzący pomodlą się za Panią Natalię i zamilkną nad tym co mówi, niestety odpowiadanie na argumenty w rodzaju "biblia jest przeinaczona dla władzy kościoła, prawdziwy Jezus kazał szukać w sobie, a nie na zewnątrz siebie" przyniesie wiecej szkody niż pożytku obydwu stronom, wydaje mi się, że radykalizm p. Natali wciąż ma miejsce lecz zmienił swoj obiekt zainteresowania. Co wrażliwszym odbiorcom i zainteresowanym psychologią proponuję rozważyć też tę przemianę p. Natali z punktu widzenia kryzysu rozwojowego, z Bogiem
@przemysawkrasnowski5614 ай бұрын
No trzeba mieć pogardę ale do GRZECHU
@ktosktos189610 ай бұрын
Oj, Pani Natalia chyba jednak błądzi... oczywiście, że mamy nawracać. Nie wiem co tam protestanci robią, bo jestem daleka od tego odłamu, ale katolicy są powołani do nawracania, aby każdy mógł poznać Pana Boga i Jego drogą podążać. Inna rzecz, że zamiast nawracania od pewnego czasu próbuje się nas powoływać do ekumenizmu. „Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Biblia Tysiąclecia Mt 28, 16-20].
@TaaJew8 ай бұрын
Ale właśnie w tym rzecz. Pani zdawkowa, kategoryczna wypowiedź nie przekona p. Natalii. Chodzi jej bowiem o znamiona sekciarstwa - nieważne, z której strony, katolickiej czy protestanckiej. Gdy skrajny muzułmanin ucina komuś głowę, to dlatego, że ofiara nie chce wyprzeć się CHRYSTUSA, a nie swojego wyznania. Kiedy nawołuje się nas do ekumenizmu, to nie stoi to w sprzeczności z imperatywem nawracania. Jak to miałoby wyglądać? Katolik ma się bratać z protestantami, więc już mu braknie czasu, by nawracać ateistę? Albo buddystę? Albo człowieka zanurzonego w New Age? Albo hindusa? Judaistę? Gdzie sięga ten spulchniany podział między chrześcijanami? Z jednej strony padają twierdzenia, że wierzymy „w innego Chrystusa”, z drugiej wszyscy przyklaskują protestanckiemu C.S. Lewisowi za jego wspaniałą chrześcijańską apologetykę. Przekierujmy wzrok z formułek na samego Chrystusa, a wtedy będziemy wiedzieć, jak na Niego nawracać; kto wie, pewnie i nawet niektóre formułki dopiero nabiorą sensu. Przeistoczenie. Nie! Upamiętnienie! Pokropienie wodą. Nie! Zanurzenie w całości! Równe kapłaństwo wszystkich. Nie! Wyłaniamy kler! Serio? Serio w takich kwestiach bije samo serce chrześcijaństwa?! Serio jak przełożymy te sprawy na bok, to Ewangelia stanie się fundamentem dla jakiegoś New Age? No nie! A to właśnie coraz popularniejsze New Age głosi faktycznie „innego Chrystusa”, nieewangelicznego, okrojonego. Jednak zarówno wielu katolików, jak i wielu protestantów woli potępiać ekumenizm, mimo że wiele nowinek przemycanych zarówno do katolicyzmu, jak i do różnych odłamów protestantyzmu, ma rodowód w New Age. Bo gdzie w „tradycji” katolik znajdzie uzasadnienie np. dla akceptacji LGBT? Gdzie w samej Biblii znajdzie je protestant?
@aleksandrahanasiewicz58254 ай бұрын
Tak, Levis był Anglikaninem.Dokyrynalnie są zbliżeni do Katolicyzmu ,tylko nie uznają Papieża,.
@aleksandrahanasiewicz58254 ай бұрын
I chyba czyśca
@CrazyGamerStudios2 ай бұрын
@@TaaJew Nie musi przekonywać, wolna wola. Widocznie Ojciec jej na codzień to dawał, zmarł i jej od wolności i braku fallusa bije na łeb.
@berejczyk969110 ай бұрын
A takie mam pytanie do Natalii: czy odrzucasz teraz Pismo Święte/Biblię i w jakiego właściwego Boga teraz wierzysz, o którym mówisz w 38 sekundzie? Kim On jest i czego wymaga? dzięki😁
@PiotrBielecki-mz1yx9 ай бұрын
W siebie samą
@TaaJew8 ай бұрын
@@PiotrBielecki-mz1yx To najgorsze. Każdy teraz „w siebie samego”, a człek to istota dwoista, która prędzej czy później z nakierowaniem na „siebie samego” wpadnie w egocentryzm i cały pozostały syf, który czyni nasz świat coraz bardziej zidiociałym i patologicznym (mimo niewątpliwego progresu techniki).
@linapesz3137 ай бұрын
@TaaJew hmmm...mnie sie bardziej wydaje ze moze stracila wiare po tym jak jej corka zostala zdiagnozowana z zespolem Noonan...czyli tak naprawde to ona nie zyje dla siebie ale dla swojego dziecka, ktore zawsze bedzie potrzebowac pomocy
@jerzy81517 ай бұрын
@@TaaJewłapka że myślisz i idziesz w dobrym kierunku ale jeszcze dużo pracy przed tobą.
@jerzy81517 ай бұрын
🎉🎉 znałem ojca osobiście szkoda że pani takie troszeczkę bzdury wygaduje ale myślę kto szuka nie błądzi. Paniom się wydaje że to jest inteligentna rozmowa inteligentnych ludzi nic bardziej mylnego wcale tu nie cisnę na Boga chrześcijaństwo czy religię.
@EnglishPalette6 ай бұрын
Interesujący wywiad. Pierwsze trzy minuty i pani jest definicją pogardy i pychy którymi ponoć tak bardzo się brzydzi.🙄
@karolinaflak59068 ай бұрын
Właśnie w tym kryzysie wiary Pani Natalia ma szansę na prawdziwe poznanie Boga.
@alicjabeee76916 ай бұрын
haha
@srebrna16-bd9hx5 ай бұрын
dokładnie tak. Przypowieść o synu marnotrawnym, którego wciągnęły "atrakcje wielkiego świata", a który zorientował się co miał u ojca gdy podjadał karmę dla świń
@natalialuckup10822 ай бұрын
Amen !!!!
@michamarszaek88334 ай бұрын
Ależ ta Pani się poplątała! Niby terapia miała pomóc a wrzuciła granata do jej wnętrza. Odmawianie różańca to nie pogarda to miłość do drugiego człowieka. Trzeba chwycić za różaniec w intencji Pani Niemen. Doceniam talent ale nie podzielam tego słowotoku…
@wojtek55346 ай бұрын
No cóż religia jest zawsze religią i religia rzymska jak również religijny protestantyzm mają punkty wspólne. To co mówi Pani Natalia pokazuje jasno, że jak ktoś myśli, że bycie uczniem Boga Jezusa jest zamianą jednej religii na drugą to jest w błędzie. Bycie uczniem Jezusa nie jest religią i podąrzanie za Nim nie jest kwestią wyuczenia regułek i wejścia w religijną strukturę, nawyki grupy i nowomowę nawet teoretycznie bliską Słowu Bożemu jak ktoś tak myśli to nie poznał jeszcze żywego Boga Jezusa. Takie grupy są i będzie ich co raz więcej, sam po nawróceniu i "przyjęciu Jezusa do serca" czyli zrozumieniu co Jezus Chrystus Bóg, który przyszedł w ciele zrobił dla mnie na krzyżu zmoimi grzechami Rz.5:8 i uznaniu że teraz od tej pory to Jezus jest moim Panem, idę za Nim, ufam tylko Bogu Jezusowi czyli też Jego Słowu w każdej kwestii. Moje życie zaczęło się zmieniać, ale też na początku mojej drogi natrafiłem na grupę DNA, która mocno naginała Słowo Boże dla swoich celów i to strasznie mnie zmartwiło i wkurzyło, bo myślałem naiwnie, że każdy wierzący że Jezus jest jego Panem ma serce na dłoni i faktycznie ma, ale nie wszyscy prawdziwie uwierzyli w Jezusa. Ale mimo tych sytuacji to wiedziałem, że Bóg jest wspaniały, bo wiem co zrobił na krzyżu, a my tylko ludzmi. Dlatego należy STUDIOWAĆ Słowo, a nie odbijać się od YT nauczania do nauczania tylko czytać Słowo, żyć Słowem i z serca kochać i szanować innych ludzi nawet jak się z nami nie zgadzają bo Bóg dał każdemu z nas wolny wybór i sam szanuje nasze wybory co nie znaczy, że je akceptuje.
@TaaJew8 ай бұрын
No to z troski to Pani robiła czy z pogardy? To nie jest tak, że jak mamy swój pogląd, to musimy za każdym razem go kwestionować, gdy ktoś ma inny, bo inaczej mamy „klapki na oczach” albo „gardzimy drugim człekiem”, bo ten drugi ktoś na pewno „też ma rację” albo „może mieć rację” z takim samym prawdopodobieństwem, co i my. Nie bez powodu jakieś poglądy wyznajemy. Gdyby inne nas bardziej przekonywały, wyznawalibyśmy inne. Wiadomo, że w kwestii duchowości zdaje się, iż temat jest mniej uchwytny. Z pewnością jednak główne przykazanie Chrystusa jest nadal ważniejsze niż wiara w reinkarnację lub w jedno doczesne życie, ale to jest właśnie wyzwanie, żeby się nauczyć tej prawdziwej miłości, przyznając się do swojej wiary, ale nie wpadając w jakiś protekcjonalizm wobec „innowierców”, bo właśnie protekcjonalizm to taka zawoalowana pycha i pogarda. Jeśli jednak naprawdę ma Pani na uwadze główne przykazanie, to wszystko wokół niego się wtedy ogniskuje. Chrystus przekonuje ludzi całym Sobą - tym, co głosił i tym, jaki był, co czynił. Jest On właściwie uosobieniem prawdy i miłości w jednym. Jest „własną” ucieleśnioną nauką. Nigdy też nie stronił od „grzeszników” (w cudzysłowie, bo to był inny kontekst kulturowy). To jest wyzwanie - uczyć się klarowności intelektualnej i jednocześnie autentycznej miłości. Mówić pewne rzeczy stanowczo, a jednocześnie łagodnie. Nie udawać, że dobrem jest coś, co do czego mamy pełne przekonanie, że jest złem, ale jednocześnie nie potępiać człowieka ani wprost, ani „w białych rękawiczkach”. Nie mówię, że to jest łatwe, ale takie właśnie zadanie daje nam pełnowymiarowa Ewangelia, więc takie jednostkowe doświadczenie, że zauważyło się u siebie jakiś przejaw obłudy, nie jest jeszcze dostatecznym powodem, by rzucać ogólnikiem, iż „religia ryje beret”. Gdy zauważyła to Pani u siebie, dostała Pani sygnał, że nad czymś trzeba popracować, a Pani chyba (jak z tego urywka wynika), zamiast właśnie nad tym aspektem popracować, odrzuciła chrześcijaństwo z całym inwentarzem. Tymczasem to właśnie chrześcijaństwo, naprawdę dobrze przyswojone, chroni zarówno przed tępym zamordyzmem w stylu półksiężycowym, jak i „wszechtolerancją” wspieraną przez postmodernistyczne New Age. Jeśli teraz przeszła Pani do New Age (bo w takim przypadku jest to chyba naturalna droga, chociaż mogę się mylić), to pewnie po jakimś czasie Pani zobaczy, co bardziej ryje beret i gdzie jednak jest faktycznie ta prawda. Chyba że już pełnym sercem „toleruje” Pani takie np. 59 płci, uznając, że jakakolwiek niechęć do takich zjawisk to „klapki na oczach”. Albo takie choćby rozwody. Że rozwodnicy nie potrzebują potępiania? Jasne. Że to dobrze, iż się rozwiedli? Jasne, że nie. Gdzieś między tym hiperindywidualizmem i hedonizmem a obłudnym purytanizmem jest właśnie Jezus Chrystus. A my, ludzie, albo chcemy wszystkich po pleckach poklepywać, albo gromić, ewentualnie hodować w sobie właśnie protekcjonalizm. Dopóty wola i uczucia się przynajmniej raz nie spotkają i nie powiedzą, że pewne rzeczy nazywane „grzechem” faktycznie sprzeciwiają się MIŁOŚCI - w każdym z jej wymiarów, bo uczucia też są przez grzech degradowane. „Nie wie Pani, o kim Pani mówi”, gdy wspomina Pani o dystansowaniu się od ludzi, bo „może grzeszą”. Grzeszy to każdy, tak czy inaczej, to nie jest brud, to nie jest trąd (znów Chrystus „się kłania”). Jednak usłyszałem w tym zdaniu pogardę dla samego pojęcia grzechu. To gdyby Pani zobaczyła kogoś, kto wyraźnie kradnie czyjś rower, próbując złapać złodzieja lub telefonując na policję, miałaby Pani „klapki na oczach”? To jest wyraźne zło, wyraźny grzech, jak to mówimy w terminologii religijnej. Ale już ktoś, kto rozstaje się z kolejnymi kobietami i bierze sobie szóstą żonę, zasługuje na pełne zrozumienie, bo to „jego droga”, a ten „jego wybór” już nam mówi absolutnie wszystko o życiu? Bo w tych subtelniejszych sprawach już nie ma sprawdzonych wzorców, które długofalowo służą również indywidualnemu szczęściu? Czasem ludzie przekonują się później na własnej skórze. Że to był zły wybór. Że to kiepski tryb, kierować się romantycznymi bajkami, sprowadzać miłość do samych uczuć i tak sprawdzać, kto w końcu będzie idealnie pasować. Albo ilu ludzi dążących do bogactwa przyznaje później, że ta „mamona” szczęścia wcale nie daje. Pytanie - czy trzeba kolejnych tego typu doświadczeń synów marnotrawnych, by uwierzyć, że „grzech” naprawdę nie jest prostym odpowiednikiem punktu karnego? Że naprawdę również i jego pojęcie jest dla ludzkiego dobra i szczęścia? Czy trzeba kolejnych, by znaleźć złoty środek między moralno-intelektualnym rozmemłaniem i wszechtolerancją a rygoryzmem, który pluje nienawiścią?... Mam tylko nadzieję, że przy całym tym doświadczeniu nie wyrobiła sobie Pani zdania na temat protestantyzmu, ale rozumie Pani, że Pani przeżywanie tej duchowości (na pewno nieodosobnione) nie jest jednak tym właściwym wzorcem typowym dla ewangelicznego chrześcijaństwa. Typowym czy w sensie faktycznej częstotliwości, czy tego, jak to być POWINNO. Byłoby to bardzo stereotypowe wrażenie, które znowu mogłoby Pani pchnąć do... protekcjonalizmu - ale właśnie wobec protestantów. A jeżeli ma Pani na tyle wyostrzone sumienie, że łapie się Pani na tych czy innych sygnałach od niego, to wspaniale! Jednak nie jest to powód do odrzucenia chrześcijaństwa jako takiego, ale do przyjrzenia się mu na nowo. Bo patologizować się może wszystko. Niestety, źródło najgłębszej prawdy również jest na to podatne. Ba, ludzie lubią czekać na preteksty w postaci takich patologii, by wylać dziecko z kąpielą i w końcu uwolnić się chwilowo od tego, co wymagające, bo wyzwalające, ale czasem też kłopotliwe.
@grazyna589310 ай бұрын
A DUCHA SWIETEGO OTRZYMUJEMY ,OTRZYMUJEMY PRAWDE ,JESTESMY WPROWADZANI W PRAWDE BOZEGO SLOWA .Każdy kto uwierzył, upamietal się otrzymuje dar łaski DUCHA SWIETEGO ,POCIESZYCIELA ,PRAWDY . 😊😢😢😢😢😢
@kasicabelch-sebastian36705 ай бұрын
Uslyszałam kiedyś, ze naprawdę uduchowiona osoba nigdy nie bedzie przekonywać do swojej drogi ( o nakazach, stradzrniu, szantażu nie wspomnę), bo wie, ze kazdy ma swoją drogę rozwoju i poznania Boga, swoje lekcje, potknięcia, watpliwości i radości. Można ludziom towarzyszyć w tej drodze, ale to jest raczej spacer obok ( z możliwością skrętu na manowce) niż "idz po moich śladach, bo sie zgubisz". Nikt nie powinien wchodzić w cudze buty, bo one zawsze cisną, a ból odwraca uwagę od celu podrozy.
@pedagoglogopedaАй бұрын
Bardzo sie ciesze, ze Pani zmadrzala. Rzadko komu sie udaje uwolnic umysl z okowów religijnych
@ankymrn3 ай бұрын
Gratuluję odwagi Pani Natalii, ciężko jest wyrwać się z opresji i indoktrynacji kościołów protestanckich. Nie zrozumie ten, kto nie przeszedł przez to pranie mózgu i warunkowanie na „monopol na prawdę” i „osobistą relację z bogiem” przy jednoczesnym potępianiu reszty populacji, którzy nie wierzą „jak my”.
@TT-sc5jy6 ай бұрын
I co się stało " że zmadrzala" ? Weszła na słup? ==== to chyba za lekko jeszcze. ZENADA.
@jolatoffi6 ай бұрын
Zawsze prawdziwa,szacun
@TaaJew8 ай бұрын
Jeśli jest we mnie „Bóg”, to jest i „diabeł”. Jeśli to wyłącznie metafory, to na dłuższą metę tracą znaczenie zarówno same metafory, jak i ich obiekt. Jeśli to realna rzeczywistość odzwierciedlająca się też w moim wnętrzu, wtedy wszystko ma sens. Raczej zatem mam w sobie dobro - i mam też zło. Dobro pochodzi od Boga, zło od przeciwnika. „Zło” nie jest kwestią nieoświecenia, niezrozumienia, braku wystarczającej wiedzy. Nie bez powodu mówimy, że szatan był najinteligentniejszym aniołem! Dlatego pojęcie „zła” nie jest reliktem. Konfrontowanie się ze swoim „cieniem” to nie konfrontowanie się ze złem. Coś, co można wykorzystać inaczej, lepiej, dla większego dobra (jakaś np. konkretna cecha), nie jest jeszcze złem samo w sobie. Co nie oznacza, iż „zła” jako takiego NIE MA. I dlatego Jungowska siatka pojęciowa zawiera trochę prawdy, ale jest też myląca (inaczej mówiąc - zwodnicza). I nie rozumiem, co jest takiego złego w potrzebowaniu pomocy „z zewnątrz”? Pomijając (na chwilę) kwestię realności tej koncepcji, ta koncepcja jest bardzo ŻYCIODAJNA, jeśli wierzymy, że sami sobie NIE pomożemy! Zaglądając do najgłębszych części ducha, zdajemy sobie właśnie sprawę, że ta cała pop-psychologiczna, niuejdżowa narracja „samoskuteczności” jest iluzją, bo MIŁOŚĆ na niej nie (!) polega. A Bóg jest miłością, prawda? W prozaicznych sprawach mogę pomóc „sam sobie”, biorąc konkretny moment w rzeczywistości, kiedy mam już do dyspozycji narzędzia, na które zarobiłem, a które ktoś inny wyprodukował. Ale nawet w tych kwestiach prozaicznych zdarzają się chwile, gdy potrzebujemy pomocy „z zewnątrz”, i to faktycznej pomocy, bo chwilowo nie mamy przy sobie bożka tego świata - mamony. Aj, jaki to wstyd, że proszę o pomoc, a nie mogę natychmiast zapłacić! Pieniądz to taki listek figowy, którym zakrywamy wstydliwy fakt współzależności. Ależ i tak od siebie nawzajem zależymy, tak czy siak. Będziemy KOCHAĆ, to będziemy chcieć z siebie coś dawać (nie będziemy pasożytami), ale też nie będziemy się wstydzić przyjmować, a będziemy wdzięczni. Miłość to niekiedy przepływ radości z faktu takiego połączenia, współzależności, spojrzenia ponad logikę transakcyjną, bo nie chcemy na nikim żerować ani też zagarniać wszystkiego pod siebie, lecz wierzymy, że bycie - mnie i bliźniego - stoją ponad posiadaniem. „Radość z dawania jest większa aniżeli z brania”. Tak wygląda miłość. Może funkcjonować z pieniędzmi i bez, choć pieniądze często zakrywają jej brak. I skąd owa miłość? Ze mnie? A może jednak PRZEZE mnie? Bóg mówi WE MNIE czy raczej DO MNIE, posługując się jakimś kanałem komunikacji (np. sumieniem), który w nas niejako wbudował? Miłość jest energią, Bóg jest energią... czy raczej jest OSOBĄ? Odpowiedzi chrześcijaństwa są moim zdaniem lepsze, prawdziwsze, a przez to też lepiej działające, ożywcze. Bóg jest uosobioną (!) miłością, która nie jest tożsama z tym światem (bo w tym świecie jest zło), a więc i z nami (bo jest w nas zło), lecz ten świat nosi w sobie ślad Autora, zatem i my, najpodobniejsi do Boga, nosimy ten ślad i możliwość komunikacji z Bogiem. Miłość jest Osobą, więc możemy mieć z Nią relację - nie jest „energią”, jakobyśmy mogli nią swobodnie rozporządzać wedle kaprysów i obdarzać nią na równi ludzi i np. zasoby materialne. Bóg, który jest prawdziwą Miłością, jest w swej istocie znacznie potężniejszy niż my, więc nie mieści się w nas w całości. Poznajemy Go stopniowo i cząstkowo przez całe życie, bo do nas mówi i chcemy mieć z Nim relację. Poznanie Boga „naraz” byłoby szokiem poznawczym, który groziłby śmiercią, podobnie jak przyjęcie zbyt dużej dawki jakże zdrowej witaminy. Zatem BÓG JEST POTĘŻNIEJSZY. Jest poza nami, lecz mówimy o rzeczywistości duchowej, dlatego granice między wnętrzem a zewnętrzem zdają się zacierać. Natomiast nie jest to aż taki problem. Bo nasz świat nie jest czysto duchowy, a Bóg jest DUCHEM. Przepływ pochodzi od rzeczywistości duchowej, a wlewa się przez nas w rzeczywistość również materialną; dlatego możemy powiedzieć, że Bóg mówi „z zewnątrz”, bo z innego świata, mimo że odbieramy Go „wewnątrz” SIEBIE. Jednak wynika z tego fakt, że żaden z nas nie jest Bogiem. I nie tylko z tego ten fakt wynika - również z tego, że Bóg mówi do WIELU ludzi, mówiąc zasadniczo podobne rzeczy. I to upodabnia Go do energii, lecz kiedy wiemy, że nie jest energią, wtedy możemy Go coraz lepiej rozumieć, rozumiejąc też lepiej, co za tym idzie, na czym w ogóle (!) polegają RELACJE! Bo w prawdziwej, trwałej relacji każdy coś poświęca, każdy trochę zjeżdża „ze swojego”, ale miłość nieszukająca swego znajduje „swoje” we wspólnym - i raduje się. Bóg się wtedy raduje. Osobowa miłość.
@TaaJew8 ай бұрын
Zatem Ktoś, kto mówi przez nas i przypomina o tym, że nasze relacje nie są piekłem, lecz zalążkiem nieba, ani nie jest energią, ani nie czyni żadnego z nas wulkanem, w którym cała ta „energia” jest do dyspozycji, ani też nie mówi do każdego z nas „zdaj się sam na siebie”. Mówi „zdaj się na Mnie”. A rykoszetem i ty zyskasz. Tak, potrzebujemy zewnętrznego, „nienaszego” punktu odniesienia, bo ostateczny punkt odniesienia „w samym sobie” prędzej czy później prowadzi do egocentryzmu, czyli zaprzeczenia miłości czy duchowości. Jest we mnie dobro, ale nie jestem samym dobrem; jest czas na posłuchanie „wnętrza” i czas na wsłuchanie się w głos drugiego człowieka. Jest czas cieszenia się swoją sprawczością, jest czas gotowości na pytanie o pomoc. Czas cieszenia się swoim, czas radości z dawania. Bóg duchowo przekracza granice „moje-twoje”, „wnętrze-zewnętrze”, ale nie zrozumiemy tego do końca, bo mimo wszystko On tych granic nie niszczy, raczej je uświęca. Stąd chrześcijaństwo nigdy nie było komunizmem, a już na pewno nie komunizmem sensu stricto. Ten, który mówi dobrym głosem wewnątrz mnie, najczęściej zachęca do wyjścia NA ZEWNĄTRZ, do zwykłej codzienności i czystej radości, która nie wikła się tak bardzo w różne nasze bitwy trwające w spekulatywnym intelekcie, gdzie przeceniamy nasz wizerunek, samą kwestię „samooceny”, „poczucia wartości”, realnych lub domniemanych deficytów. Bo jeśli wiem w duchu, że Bóg mnie kocha, czyli daje mi Siebie (gdyż jest miłością), to poznaję właśnie tę prawdziwą miłość, która nie zakłamuje rzeczywistości, ale też nie kocha mnie „za coś”, a jednocześnie poznaję, że ta właśnie miłość, której w sobie doświadczam, owa miłość boża nie jest zarezerwowana tylko dla mnie. Mam z nią iść do innych. Ona nie rozplątuje wszystkich naszych bolączek psychologiczno-egocentrycznych, ale je ucina i czyni wszystko nowym, dziecięco prostym w duchu. To, czego intelekt nigdy w pełni nie rozgryzie (patrz: szatan), w duchu jest pięknym banałem. Stąd wyższość chrześcijańskiej duchowości nad psychologią i spokrewnionym z nią New Age. „Na zewnątrz” jest też Ewangelia, jest potężny dorobek teologiczny, dziedzictwo ludzi, którzy weszli w Ewangelię i jej duchowość na całego. To też jest na zewnątrz. Warto to doceniać, korzystać z tego, zamiast iść z fascynacją w gąszcz nurtów psychologicznych, gdzie ostatecznym bożkiem staje się sam człowiek i jego ego, choćby zawoalowane. Dlaczego z tego samego chrześcijaństwa jedni robią zadufane w sobie, powierzchowne piekło, a drudzy (np. Tomasz z Akwinu, C.S. Lewis) wyławiają z niego głębię nieporównywalną z niczym innym? To jasne - ponieważ to właśnie w chrześcijaństwie jest prawda fundamentalna. Dlatego zło (w sensie metafizycznym) lubi się do niej przyklejać i wypaczać ją najbardziej, by ludzi zniechęcić. Dlatego nasze (!) zło lubi znajdować takie patologiczne preteksty, by patrzeć na ciemną, a nie jasną stronę. Jednak prawdziwy Jezus Chrystus opisany w Ewangelii jest tym prawdziwym właśnie. Gnostyckie apokryfy chciały z Niego zrobić typowego gnostyka, a On gnozę też przyniósł, lecz wcale nie typową. Filozofowie widzieli w Nim cynika lub stoika, a Jezus po części też to przedstawiał, ale nie możemy Go do tych filozofii zredukować. I tak samo ze wszystkimi innymi sensacjami. Dlatego od początku i w każdej epoce widzieliśmy piękne przejawy, a jednocześnie patologie tych samych zjawisk. Również jakiejś hierarchii. Jednak to znowu szatan kłamie, że hierarchia jest złem SAMA Z SIEBIE. A widać to już przy samym pojęciu Boga. Hierarchia implikowałaby POSŁUSZEŃSTWO, bo On jest „najwyższy”. Czy to znaczy samo z siebie, że chce dla nas źle? Że chce nas bezsensownie zniewolić? Ograniczyć dla naszego nieszczęścia? Bo jest wyżej? Ba, najwyżej? Tak, wie więcej, może więcej, ale i przede wszystkim kocha więcej! Dużo się słyszy dziś o ufności względem Boga. To niezmiernie ważne! Ale zaufanie wynika często z posłuszeństwa. One się na przemian potrzebują w duchowej praktyce. Czasem mamy odruch serca, by zrobić coś dobrego. Wtedy jest super. Czasem jednak nie mamy odruchu serca, ale wtedy pozostaje poczucie obowiązku. Aspekt posłuszeństwa. I tak hartowana jest też wola, bo uczucia piękne, ale zmienne. Ufamy Miłości? Jesteśmy Jej posłuszni? Różne wymiary tego samego. Ona nas przewyższa, więc gdy to pokornie uznamy, zrobimy dla niej ufnie miejsce, a wtedy zobaczymy, że wie lepiej, poznamy Ją też lepiej. Bóg przedstawiony przez chrześcijaństwo jest prawdziwy i dlatego właśnie rodzi wiele paradoksów, jak np. zdanie „będziemy sądzeni z miłości”. Sąd i miłość, osobliwe połączenie. Ale o to chodzi. Wszystko się tu logicznie ze sobą zazębia, aż dochodzimy do spraw naprawdę fundamentalnych, gdzie mamy jedynie paradoks, mur dla rozumu, choć w duchu wiemy, że nie jest sprzecznością, tak samo jak nie jest nią miłosierdzie i sprawiedliwość. Miłość i prawda. Kobieta i mężczyzna.
@Ojcovito-ck5le6 ай бұрын
Alez pani Natalia jest pretensjonalna
@dorota34192 ай бұрын
A tak bardziej merytorycznie...?
@pedagoglogopedaАй бұрын
Jest naturalna i szczera. Nie ma kompletnie nic z preptensjonalnosci. Trzeba używać słów, których znaczenie sie rozumie.
@Ojcovito-ck5le23 күн бұрын
@@pedagoglogopeda nie osmieszaj sie. Samo to co na siebie zaklada, co ma na lbie swodczy o tym, a co dopiero jej sztuczne zachowanie, maniera i falszywy usmiech
@joannatomaszewska84882 ай бұрын
Pani Natalio, podziwiam szczerość pani, nie owijanie w bawełnę tego co było, jak jest teraz. Wierzę, że nie ma jedynej słusznej drogi. Każdy z nas, albo wielu z nas, potrafi mieć różne etapy przyjaźni i nie, z Bogiem... a raczej odłamami religii. Szukamy, błądzimy, odnajdujemy... bywamy wahadłem w tej kwestii, i dobrze ! To tez sposób Boga na nas, by trzymać przy sobie. Czas refleksji... Czuję jedno: nic co straszy nie pochodzi z Boga - Miłości. Tzw. grzechy są błędami, które można naprawić, jeśli się ma taką potrzebę serca. Intuicja podpowiada więcej aniżeli nakazy dogmatów. Te ostatnie powinny być nazywane drogowskazami na drodze duchowej. Pozdrawiam serdecznie ❤️
@pedagoglogopeda2 ай бұрын
Brawo, Natalia cudowna przemiana i powrót do rozumu. Bardzo to cenie.
@alicjabeee76916 ай бұрын
pamietam jej nawiedzone wypowiedzi, super że zmądrzała!
@stanislawsupel6102 ай бұрын
Mądrość to marksizm?
@sofiac510510 ай бұрын
Kocham panią Natalię 😅 trochę aktorzyna ale na poważnie wiadomo. Dużo można się dowiedzieć dziękuję ❤
@CrazyGamerStudios6 ай бұрын
Polezie tam, gdzie będzie dobrze, wyprze się każdy artysta byle zaistnieć... .
@mariamarciniak6016Ай бұрын
Porażka
@y_y49095 ай бұрын
Nie byłem w stanie słuchać ze zrozumieniem, bo cały czas się gapiłem na Pani cudny biust. Chyba że to jest jeden z argumentów, w takim razie przekonała mnie Pani. Chyba przesłucham od początku, tylko tym razem wyłączę wizję. Znowu klapa. Pani głos i tak robi swoje.
@xandii060910 ай бұрын
Nati ... po prostu dziekuję ...
@Paulinka_WWA_10 ай бұрын
Uwielbiam tą kobietę (po tym wywiadzie) a nawet jej nie znam❤️ Ważne jest, aby czynić dobro i wiem że ta kobieta to robiła bądź nadal robi😍
@stanislawsupel6102 ай бұрын
Dobro znasz z chrześcijaństwa, bo w takiej kulturze się Pani wychowała.