Streaming audio | Roon | Cambridge Audio | Salon Nautilus 2 | Rzeszów

[@Pinio7063227]

Ciekawe te podłogówki za Wami, piękny kolor :)

[@benedyktczydziesty4399]

Po co nam streamer ? Odpowiadam :-). Po to, żeby dostawcy tych usług mogli golić owce do końca życia. Tak panowie i panie. W czasach kiedy tego nie było miłośnicy muzyki kupowali płyty, no ale jakaś mądra i tęga głowa pomyślała, że w sumie czemu Janusz ma zapłacić za płytę raz w życiu 20$ i dalej nie dawać się strzyc. No to wymyślono streaming, dzięki któremu kolejne pokolenia będą płacić za tę płytę od wieku nastu lat, aż po wiek utraty słuchu. Proste ? Proste ! Genialne ? Jeszcze jak ! Co więcej najnowszym "wrogiem" przemysłu muzycznego staje się klasyczne wejście na pendrive,a, ponieważ to również odciąga ludzi od płacenia comiesięcznej daniny za te serwisy :-). Póki co wejścia te znikają z płyt czołowych zdecydowanej większości najnowszych urządzeń do cyfrowego odtwarzania muzyki i to nie jest przypadek, choć mało zapatrzonych we wszelkie tajdale i spotyfaje Januszy to dostrzega. Z tyłu są jeszcze czasami, ALE w urządzeniach droższych :-)))). W przypadki naprawdę nie wierzę. To wszystko zmierza w kierunku znanym także z innych branż technicznych współczesnego świata. Nie miej nic, bo po co ci, przecież możesz wypożyczyć za niewielką opłatą od "nas" :-). No tak, tylko, że po pierwsze streaming działa, póki działa internet, a to nie jest przesądzone o czym możemy się dość boleśnie niedługo przekonać. Po drugie biorąc pod uwagę, że przeciętny Janusz w życiu kupi określoną, raczej mniejszą niż większą ilość płyt, to płacąc przez załóżmy 40 lat comiesięczną daninę za odsłuchanie jakiejś tam ilości płyt i tak wielokrotnie przepłaca, ale kto na to by zwracał uwagę. I w takim kierunku to zmierza, ku uciesze gawiedzi, która myśli, że dobrze na tym wyjdzie :-). No niestety nie wyjdzie :-).

[@nautilus2880]

Miesięczny koszt streamingu jest mniejszy niż zakup jednej płyty (w przypadku Spotify Premium mniej więcej w cenie jednego wydania zagranicznego w podstawowej formie), dodatkowo oferuje dostęp do wielu płyt, wliczając w to nowe wydawnictwa. Dlatego nie porównywałbym tego do płacenia za tę jedną płytę przez wiele lat, ponieważ tak naprawdę koszt zakupu subskrypcji rozkłada się na to ile słuchamy, więc zwykle mówimy o groszowych kosztach miesięcznego odsłuchu. Dodatkowo albumy nadal dostępne są do jednorazowego zakupu, czy to w przypadku wydań fizycznych, czy cyfrowych (choćby za pośrednictwem iTunes). W mojej opinii również same pendrive’y są już problematyczne z uwagi na ograniczenia oraz nienajlepszy przelicznik pojemności do ceny, dlatego część producentów sprzętu decyduje się na odejście od przestarzałego formatu na rzecz szybkich i tanich dysków SSD M2. Sam w domu posiadam kilkaset płyt, nowe stale się pojawiają, ale większość czasu korzystam jednak ze streamingu. Jest dostępny na wyciągnięcie ręki gdziekolwiek jestem, nie muszę poświęcać czasu na ripowanie swoich płyt (w zeszłym roku z powodu awarii dysku byłem zmuszony ripować swoją kolekcję po raz drugi i zeszło to kilka dni). Oczywiście to moje osobiste zdanie, nie zdanie firmy, jednak póki co - każdy może słuchać muzyki tak jak lubi, nawet z kaset magnetofonowych, ponieważ nadal dostępne są takie urządzenia, a coraz więcej płyt ma swoje limitowane wydania na taśmie. /Mateusz

[@centurianin]

Wszystko fajnie, tylko to całe współczesne hajfaj, to jednorazówki, po kilku latach się psuje, i albo nieopłacalny serwis, albo śmietnik. Spostrzeżenie z własnego doświadczenia, niestety :( OK, niech sobie będzie jadnorazówka, ale w cenie jednorazówki. Pomijając, że to wcale nie jest EKOlogiczne, no jedynie EKOnomiczne, i to bynajmniej nie dla klienta końcowego. Więc, chyba przyszedł czas na ucieczkę wstecz, czyli po sprzęt tzw. vintage ze złotej ery audio. Serwis konserwacyjny ok. 1300 zł i sprzęt gra kolejne 30 lat i często lepszym dźwiękiem, niż współczesny cyfrowo nienaturalny.

[@benedyktczydziesty4399]

No i tu masz niestety 100% racji. Zapomniałem o tym wspomnieć w swoim komentarzu, ale też przekonałem się o tym dość bezpardonowo. W skrócie : na współczesnych wersjach Androida nie odpalę aplikacji do użycia z cyforwym odtwarzaczem z roku......uwaga ! 2018 ! :-))))). Tak proszę państwa. Mniejsza o markę, bo sprzęt gra zacnie (używam jego wejść USB do podpięcia HDD), ale od strony technicznej tak to właśnie wygląda. Jeśli w firmie X jakiś pan Y nie będzie miał humoru i stwierdzi, że nie będzie inwestował w aktualizację aplikacji, bo musi sprzedać najnowsze odtwarzacze, a nie wspierać dziadki sprzed 6 lat, to wasz kupiony za ciężką kasę sprzęt może okazać się kupą techno śmiecia o czym zgrabnie sie głośno nie mówi, no ale kto by się tym przejmował, to drobiazg :-). Grunt, że kasa w obiegu :-). Póki co mogłem kupić sobie używany tablet sprzed kilku lat, na którym apkę zainstalowałem, ale co będzie za lat kilka, kiedy odmówi on np. posłuszeństwa ? :-))))) I to jest ta druga strona cyfrowej rewolucji, trzeba tylko otworzyć oczy :-)

[@stanmountain6060]

Po pierwsze Roon jest ograniczony -- w zasadzie monokultura Tidala i Spotify. Po drugie jakosc ze Spotify jest katastrofalna. PO trzecie ten sam utwor z TIdala zabrrzmi gorzej niz z oryginalnego CD -- moim zfdaniem serwisy streamingowe kompresuja muzyke wcale sie do tego nie przyznajac. MQA jest juz martwe

[@benedyktczydziesty4399]

Cicho, bo ludzie się dowiedzą, a mają kupować i milczeć ;-))))))))))))))))))))))))))))).

[@bobygonzales6043]

Po co tak machasz rękami ?

[@benedyktczydziesty4399]

Ma to macha :-). To jest współczesna żelazna zasada marketingu. Jak coś masz, to pokazuj :-)!!!!!!!