Рет қаралды 189
Na drugi etap kursu paralotnią pojechałem do podnóża Alp Włoskich. Bassano del Grappa, miasteczko słynne z produkcji destylatu, jest również mekką miłośników swobodnego latania. Miałem wrażenie, że dominują tam starzy bywalcy, których zachwyceni są krajobrazami, jak też lokalnym winem. Niewątpliwie to miejsce ma swój urok. Nie dziwię się więc, że co roku Jacek Gocyła organizuje dwa turnusy, na których pojawia się kilkanaście osób. W obozie atmosfera jest swobodna, ale gdy trzeba stawić się na startowisku, wszyscy karnie i bez ociągania zjawiają się o ustalonej godzinie. Jako jeden z nielicznych kursantów bez świadectwa kwalifikacji, mogłem też liczyć na wsparcie bardziej doświadczonych kolegów. Żeby zaliczyć kurs musiałem wykonać minimum 10 startów. W miarę kolejnych lotów nabywałem wprawy i swobody. Przy 8 starcie instruktor musiał przywoływać mnie na lądowisko, bo za daleko się wypuściłem. Każdy lot był dla mnie ogromną ekscytacją. Czułem się jak ptak, chociaż z pewnością taki, który dopiero wyleciał z gniazda. Mam nadzieję, że to początek mojej przygody z paralotniarstwem. Kolejny etap w przyszłym roku. Kierunek - Hiszpania.