Рет қаралды 2,053
- Przesłanie Ewangelii św. Łukasza jest jasne. W wodach Jordanu stał Mesjasz, którego przyjście Jan zapowiadał - taki przekaz podpowiada o. Wiesław Dawidowski OSA znad rzeki Jordan, stając w miejscu, gdzie Jezus miał przyjąć chrzest.
W siódmym już odcinku wideobloga „Szukając śladów Jezusa” znajdujemy się nad Jordanem, w nieznacznej odległości od ujścia tej rzeki do Morza Martwego. Nad brzegiem Jordanu o. Dawidowski stawia pytania: czy to jest na pewno to miejsce, dlaczego Jezus, będąc Synem Bożym, stanął w wodach Jordanu i będąc bez grzechu, przyjął chrzest wraz z grzesznikami oraz kim naprawdę jest Jezus.
Dane geograficzne służą Łukaszowi do przekazania informacji o tożsamości Jezusa - wskazuje augustianin. Nawet jeśli nie mamy stuprocentowej pewności, co do dokładnej lokalizacji tego miejsca, to mamy pewność religijną i duchową - podkreśla.
Nawiązując do położnego nieopodal Jerycha, znanego z zapisanego na kartach Starego Testamentu wydarzenia związanego ze zburzeniem murów i zdobyciem miasta przez dowodzonych przez Jozuego Hebrajczyków, o. Dawidowski tak wyjaśnia sens chrztu Jezusa w Jordanie: - Jezus jest nowym Jozuem, który przychodzi zburzyć mury naszych grzechów.
A jak rozumieć informację zawartą w Ewangelii św. Łukasz o tym, że Jan był już uwięziony przez Heroda, gdy Jezus przyszedł przyjąć chrzest.
- Jan nie mógł ochrzcić Jezusa - a zatem: kto ochrzcił Jezusa? - docieka o. Dawidowski. - W scenie chrztu, jak i w całej ewangelii Łukasza powraca pytanie o tożsamość Jezusa. Nieobecność Jana jest celowym zabiegiem narracyjnym. Czytelnik musi od początku mieć pewność, kto jest najważniejszy, kto jest Mesjaszem. Jak u wszystkich ewangelistów tak i tu scena chrztu Jezusa kończy się rozdarciem niebios i zstąpieniem Ducha Świętego oraz objawieniem tożsamości Jezusa: „To jest mój Syn umiłowany” - stwierdza o. Dawidowski.
- Jezus stojąc w wodzie między grzesznikami przyjął na siebie nasze słabości, nasze grzechy, żeby potem przyjąć chrzest inny - Chrzest Ognia, na krzyżu, na Golgocie. Na krzyżu nasze grzechy zostały obmyte w jego krwi - podkreśla o. Dawidowski.