Рет қаралды 7,373
500 km , 4 dni jazdy , 50 km w deszczu i jedna awaria roweru czyli jak trasa r10 chciała mnie pokonać Eurovelo inaczej trasę R10 Świnoujście-Hel . Początek trasy w Świnoujściu postanowiłem rozpocząć od słynnej bramki czyli granicy państwa Polsko Niemieckiego . Pogoda jak na ta porę roku była przeciętna, było zimno około 13 stopni i wietrznie .Kilka fotek na pamiątkę i juz po chwili zaczalem kręcić. Pierwsze kilometry uciekały dość szybko . .
W mgnieniu oka i ujrzałem szlak r10 !
Droga na skróty kolo gazociągu nie przejezdna ,obstawą policji . Tu akurat navi pokazuje jak trzeba . Chwile pozniej odbijam od głównej drogi w lewo i? zaczyna padac . Schronienie zapewnia mi budynek kolejowy chyba jakaś nastawnia . Po chwili deszcz przestaje siąpić a mi udaje się ruszyć w dalsza drogę. Przejazd przez tory i jestem na leśnym dukcie o dość kamienistej nawierzchni ale utwardzonej . kolejne kilometry uciekają nagle wychodzi słoneczko . kilometr za kilometrem jakos tak dziwnie o tej porze roku juz ktoś powinien tez kręcić na Hel . Nikt nie jedzie a las staje się coraz jakby bardziej przytłaczający i mroczny . Zza górek dostrzegłem kompleksy militarne takie ,których nikt nie pilnuje i nie bierze za to grosza . Szybko pedze do nich i nagle .....? nie mam latarki do środka nie wejdę czuć wilgoc . Długie korytarze pomyślałem nie wejdę..... Moja wspaniałą zona w tym czasie ogarniała mi logistykę zwiazana z zakwaterowaniem z uwagi na fakt ,że nie miałem jasno postanowionego celu co do noclegowania. Jeżeli jednego dnia zrobilem 70 km to drugiego musiałem juz cisnąć więcej a to znowu było uwarunkowane trasa jego stopniem trudności lub pogoda . Klucze do pokoju dostałem i tego dnia usnąłem dosc szybko ...
Dzień Drugi . Pobudka o godzinie 5.30 ,pakowanie ,śniadanie, dron w rękę szybki krok na plażę i szybki powrót zaczęło padać.... Wracam do pokoju patrze przez okno . Nie pada. Powtórka ! krok ,dron ,plaża. Kilka ujęć . Godzinę później byłem w drodze . Przejechałem 200 km nie minąłem się z nikim na szlaku . Do Darlowka jechałem w deszczu przez 50 km I wietrze gdzie miejscami musiałem zejść z rowera bo wiatr mnie nokautował. Parę razy po drodze miałem myśli samobójcze i pytanie czy aby napewno nie iść na pociąg do Tarnowa . Dotarłem grubo po zmroku przemarznięty i zmęczony. Prysznic w pokoju uff co za ulga . Moja żona iest niezastąpiona . Dalsza czesc dostępna w drugim odcinku w opisie filmu ...