Рет қаралды 248
Wszystko zaczęło się kiedy w "Prognozie oddziaływania na środowisko" (pod tym beznamiętnym tytułem kryje się jeden z ważniejszych dokumentów planistycznych, niezbędny w procedurze uchwalania planów zagospodarowania terenu) „planista przestrzenny”, dr inż. Paweł Pach z Wojnowic, zapisał "W granicach obszaru objętego miejscowym planem zagospodarowana przestrzennego nie występują stanowiska chronionych gatunków roślin i zwierząt, a także nie występują siedliska przyrodnicze objęte ochroną prawną...". Tak samo w dwóch dokumentach obejmujących obszar może 150 ha dawnej wsi Klucznik i tutejszego poligonu. Obiekt funkcjonował w okolicach Łambinowic do lat 90 ubiegłego wieku.
Nie zastanawiałem się długo czy jechać na Klucznik, ale kiedy będzie najlepsza pora na wizytę. W środę spakowałem namiot, hektolitry preparatu na komary, aparat, i ruszyłem w drogę. Już po kilkunastu metrach powitał mnie padalec. Po kolejnych kilku, następny. Chwilę później był już stary wiejski staw w dawnym Kluczniku. To stąd w kwietniu tego roku odzywały się kumaki i rozwrzeszczane żurawie gdzieś obok. Teraz wkoło było już cicho.
Na szeroko-rozciągających się łąkach i pachnących ziołoroślach jak step za Klucznikiem, rozbiłem namiot. Słońce niemal zaszło. Wkoło odezwały się jelenie. Rykowisko. Rozochocone byki ryczały raz na wschodzie, raz na północy. Po godzinie któryś z jeleni stanął przy namiocie. Gdy tylko przeszedł dalej, wychynąłem z legowiska. Czarny cień sowy przemknął tuż nad głową. Później puszczyk koncertował gdzieś w ruinach starej stodoły w Kluczniku. Jeszcze kilka świerszczy, jakieś pojedyncze płazie odgłosy z łąk, wspomnienie susłów żyjących tu, kto wie, może 50-60 lat temu, i można spać.
Ranek był całkiem cichy. W końcu to już koniec lata. Zaniepokojone gąsiorki (te nie potrzebują wiele, żeby się zdenerwować) dawały wyraźny sygnał, że obcy nie są tu mile widziani. W drodze powrotnej grupy szczygłów obsiadły samotne drzewa. Dzięcioł zielony w tle, kruki, trznadle, jaskółki, dwa szponiaste, ale tak wysoko, że nie sposób było rozpoznać gatunku.
Tylko w jedno popołudnie, wieczór i poranek późnego lata. Tylko jeden, nienaukowy obserwator. W miejscu, w którym nie miało być niczego poza zgodnością z procedura uchwalania planu pod planowaną tutaj budowę farm fotowoltaicznych.
(tekst: D. Podobiński, foto: P. Głombica)