Рет қаралды 1,582
Mimo oficjalnego zakończenia Zimnej Wojny i upadku tzw. Żelaznej Kurtyny widmo globalnej wojny nuklearnej stale niepokoi wielu ludzi. Znaczna liczba polskich schronów jest w opłakanym stanie. Przeważnie są to obiekty opuszczone lub w najlepszym wypadku nieczynne i dość solidnie pilnowane. Nie jesteśmy zbyt mocno zorientowani, jak wygląda sytuacja za naszą granicą, ale wiemy jedno. Nasi południowi sąsiedzi naprawdę mają się czym pochwalić.
Z najwyższą przyjemnością mamy okazję podzielić się pierwszą zagraniczną wyprawą, za której zorganizowanie oraz przeprowadzenie odpowiadał pan Richard Hill prowadzący stronę Rokada - sieć schronów łączności PRL. Gigantyczny podziemny labirynt korytarzy, będący drugim co wielkości (w samych Czechach) schronem łączności w byłym Układzie Warszawskim stanął przed nami otworem, a teraz i również przed Wami dzięki właścicielowi obiektu Bunkr Praslavice. Schron przez ponad 20 lat był nieczynny, zaś nasza grupa (prawie 60 osób) była jedną z pierwszych zagranicznych turystów, jacy się tutaj kiedykolwiek pojawili.
Budowę schronu w czeskich Paslavicach zainicjowano w latach 70-tych XX w. i trwała sześć lat. Na lokalizację obiektu wybrano byłe wyrobisko kopalniane, w którym przed II Wojną Światową wydobywano kamień. Schron miał służyć, jako zapasowa stacja wzmacniająca, gdzie zbiegały się różne rodzaje kabli komunikacyjnych, z których najistotniejszy miał przenosić jednorazowo do 1900 łączności. Miał on olbrzymie znaczenie dla komunikacji między Berlinem Wschodnim a Moskwą i należał do tzw. Krajowego Obwodu Kablowego, czyli sieci omijającej duże miasta.
W całej ówczesnej Czechosłowackiej Republice Socjalistycznej powstało siedem podobnych kompleksów podziemnych, z czego praslavicki schron jest drugi co do wielkości. Łączna ilość pięter w obiekcie wynosi sześć - dwa naziemne i cztery podziemne. Całość ma powierzchnię aż 10 000 m2, z czego sporą część zajmują urządzenia telekomunikacyjne (przedstawione w poprzednim fotozestawie). Zdecydowanie największe furorę robią gigantyczne generatory Diesla, przez co człowiek ma wrażenie, że nie znajduje się w schronie, tylko w elektrociepłowni. I nie jest to wrażenie bezpodstawne, ponieważ owe silniki są w stanie zasilać prądem mniejsze miasto. Niesamowitego klimatu dopełniają dwie sterownie/dyspozytornie (stanowiska dowodzenia), a zwłaszcza ta nowocześniejsza, znajdująca się nieco niżej w stosunku do starszej.
10 dni - tyle w pierwotnym zamierzeniu miała wytrzymać załoga schronu podczas nuklearnej pożogi bez interwencji z zewnątrz. Stąd tez wzięła się niezwykle rozbudowana strefa socjalna, zawierająca sypialnie, sanitariaty, jadalnie, kuchnie a nawet ambulatorium. Trzeba przyznać, że był to naprawdę luksusowo wyposażony obiekt wojskowy, jak na tamte czasy. Dodatkowe elementy dekoracyjne w postaci fałszywych okien, rozwieszonych w nich plakatów i zasłon miały odciągać obsługę schronu od czarnych myśli związanych z szalejącą na zewnątrz zagładą atomową, imitując normalny stan rzeczy.
To była naprawdę fenomenalna wyprawa, która sprawiła, że temat schronów już na stałe plasuje się na wysokim miejscu w naszym repertuarze.
W ramach podziękowania za możliwość wyjazdu z całego serca raz jeszcze polecamy stronę pana Richarda Hilla:
/ rokadaprl
Również wielkie brawa należą się właścicielowi obiektu i tak samo zachęcamy do odwiedzania ich strony:
/ bunkrpraslavice
SPONSOR KANAŁU URBEX TEAM KWIDZYN:
wrtransport.pl
Zapraszamy na nasze media społecznościowe:
/ urbexteamkwi. .
/ urbexteamkw. .
Pamiętaj #urbextoniewandalizm