Moja babcia szybciej wyjeżdżała pod tę górkę pędząc w pielgrzymce heehe.....nie no chłopaki szacun. Kalwaria nie jest łatwym podjazem, szacun dla tych kolarzy, którzy pierwszy raz tędy jechali i dali radę po przejechaniu tylu kilometrów z Kraśnika. Ja kilka razy pielgrzymowałem rowerowo ale zaledwie z pod Sanoka. Pozdrawiam Kalwarię i zakonników kibicujących kolarzom. Jutro następny piękny etap po bieszczadach.