Tragedia Heweliusza - rozmowa z Tomaszem Miegoniem, dyrektorem Muzeum Marynarki Wojennej

Czy szalejący sztorm był rzeczywistą przyczyną zatonięcia promu Jan Heweliusz? A może po prostu jednostka będąca w fatalnym stanie technicznym powinna stać w stoczni, a nie szykować się do kolejnego rejsu. O tragedii tamtych dni rozmawiamy z dyrektorem Muzeum Marynarki Wojennej, Tomaszem Miegoniem, który 30 lat temu relacjonował tamte wydarzenia jako dziennikarz telewizyjny.

[@this_is_bad]

Bardzo dziekuje za interesujacy material

[@dorotagrunwald2155]

Tak,gdzie nie wiadomo o co chodzi-to chodzi o pieniądze

[@Marcin-pl6bt]

Żeby tak jeszcze r umiał chłop powiedzieć to nawet dobry materiał

[@tito1807]

ciekawy wywiad

[@micha8335]

Chcialbym zobaczyc jak pan dyrektor dziennikarz wsiada w helikopter ktory moze ladowac na wodzie i leci pomagac w tej pogodzie ktora wtedy byla na Baltyku. Albo holuje tratwy. Powodzenia... ciezki dyzur...32h spedzil przy telefonie...ojej...niechby spedzil 32 minuty w szalupie na morzu podczas sztormu...

[@tomaszzubrzak2491]

Szkoda,że nic nie powiedziano o kursie kolizyjnym z niemieckim statkiem Frank Michael. Widział naocznie co się działo z Heweliuszem, był tak blisko a odpłynął i nie udzielił żadnej pomocy.

[@Baranczaku]

Nie do końca tak. Frank Michael rzeczywiście był na miejscu, nadał sygnał "Mayday-Relay" (dzięki któremu ostatecznie ustalono pozycję Heweliusza), ale ze względu na to, że był to mały statek, który sam miał problemy przy tym huraganie i miotało nim na wszystkie strony, poprosił o możliwość nieuczestniczenia w akcji ratunkowej i takiej zgody mu udzielono. Wszystko zatem odbyło się zgodnie z przepisami i nie ma potrzeby szukać w tym sensacji.