Рет қаралды 68,942
Pomysł wpadł mi po obejrzeniu filmiku Driveeeera .Ogara mialem odkad go kupilem dosyc, ciągle sie psul,ale widzialem w nim cos niezwykłego...Od stycznia 2011 caly czas chodzimi po mysli zeby gdzies wyjechac, pokazac co moja maszyna potrafi, rozwinąć skrzydła...A więc zaczelo sie od Kwietnia od kąd pojechałem na zlot do Częstochowy....potem, dalsze wypady, 50-70 km od domu.... W końcu początek czerwca, zaczołem myslec bardzienj powaznie nad wyjazdem, więc, i pieniądze zbieralem,rodzicom mówiłem juz 2 miesiące przed wyjazdem, czy by sie zgodzili, jednak caly czas cos sie psulo przy moim sprzecie np, cewka butelkowa, elektryka, tu linka szczeliła, trzeba bylo coś przyspawac...Ale.. rodzice powiedzieli jak sobie nazbieram kase , to moge jechac.Ku ich zdziwieniu, udało mi sie nazbierac około 600 zl więc nie mieli wyboru i musieli mnie puscic...Zagadałem kiedys do Michala, ze chcialbym jechac na taką wyprawę, to on odpwoiedzial, '' kogoś takiego szukałem od dawna''...A więc przygotowywania szly pelną para, najpierw byl wyjazd przewidziany 8 lipca na 3 tygodnie, lecz pojechalismy 28 czerwca i 2 tygodnie pozniej wrocilismy...Więc wyjazd: Umowilem sie z Michalem w Oleśnie ok 100 km od mojego domu,ja wyjechalem o 7 on podobno o 8 rano, jechalismy elegandzko, gdy nagle!!!Fuuu, fuuu, sznurek sie zaplątał w Rieju do koł, motor siciągło na zawieszeniu, no i cale stelaze pogielo...Ale udalo nam sie ''mnie więcej'' naprostowac, i jedziemy dalej.Do mojego wujka dojechalismy po godz 20...Jechalismy niecale 13 h, 330 km...Następne dni bylismy na mojich rodzicow posesji, gdy nagle, jedziemy nad wodę, i Bummm!!! Łożysko w Rieju w tylnim kole strzeliło!!!Więc zajechalismy do domu , jechalismy ok 2 km, rozebralismy koło, wybiliśmy łozyska, i pojechalismy ogarem po nowe.Koszt łozysk to 6.40 zl za sztukę..Wzielismy najdrozsze jakie były....Łozyska zalozylismy, i dalej jedziemy!! Niestety wyruszylismy, a tu nagle ulewa!!!przejechalismy niecale 100 km, stanelismy na 1 przystanku, przestalismy z 3 h , dojechalismy na nastepny, koło 4 h czekalismy a sie ciemno robi..Pojechalismy do jakiejs wioski, Michal wypatrzyl w krzakach starą bude, stodołe, okazało sie ze to opuszczony kurnik, nie bylo wyjscia wiec trzeba bylo tam przenocowac...Nastepnego dnia prawie nie padało, ale jak na zlosc tylko wyjechalismy to luneło, znow w deszczu około 30 km.., w Golubiu-Dobrzyn przestalo padac, dalej jechalo sie juz bardzo dobrze. W Gardeji, kabelek od cewki butelkowej sie odpioł, zalozylem i dalej....Do Morza dojechalismy juz bez usterek...Jak bylismy w Sopocie pogoda na szczęscie dopisała, z powrotem dojechalismy do Grudziądza i poszła linka sprzęgła, mialem na składzie, załozylem i dalej, Do Bydgoszczy jechalem specjalnie po to zeby zobaczyc fabrykę Rometa, przed Bydgoszczą kabelek od cewki w zapłonie sie urwał, załozylismy i pojechalismy dalej....Do Gliwic dalej dojechalem bez szwanku, ogar szedł jak burza.... Średnia prędkośc to od 45-50, pod górki 35 km/h....Pozdro dla wszystkich którzy mnie jakoś wsparli, i dla tych z ktorymi sie widzialem!!!Trasa udana w 95%... Gdyby nie te 130 km w deszczu...
Muzyka:
rascal flatts - life is a highway
real gone - sheryl crow
Nie mam talentu do robienia filmikow... ale koledzy sie uparli...
Podróz była z Gliwic do Sopotu..
Z Sopotu do Graczów, z Graczów do Gliwic!
polskajazda.pl/Motocykle/Romet...