Oryginału nic nie pobije

Pamiętajcie Star Wars Skeleton Crew 😊

No ej a wogole odnosnie tej wody to trochę mi się skojarzylo z avatarem

Kobitka dużo lepiej argumentuję oraz prowadzi merytorycznie cały swój wywód. Facet to jakiś normik wyjęty z kapelusza magika co "łyka wszystko sercem" jak moja teściowa kluski. Wesołych.🤣 Aha, serial jest żałosny.

Choć nie oceniam tak negatywnie Króla Lwa w nowszej pseudo realistycznej wersji, i ta również nie jest tragiczna... choć nie jako musicial ;) To zwrócę uwagę na inaczej położony akcent. W starej animacji Mufasa przedstawiony był jako fizycznie najsilniejszy lew... i od Skazy i od innych... Tu (nowej wersji) nie jest eksponowana jego siła... lecz węch. Nie jest to wada o ile nie porównuje się animacji do nowszych pseudo realistycznych filmów, które mimo wszystko powinny być rozpatrywane jako odrębne dzieła. Choć oczywiście dostrzegam... żerowanie na nostalgii a co za tym idzie Disney buduje most do porównań.

Czy mały lew ma do towarzystwa te dwa śmieszne zwierzaki co w poprzednim filmie? Jak im bylo? Tumor i Pinball? 😂

Ps Miele to taki tęczowy most dla prawych lwów na pewno w tym królu lwie

A gdzie skaza poznał zore tego już nie wyjaśnili odnosnie wątków złamanych serc

"o królu co to zjadał swoich poddanych" bo w sumie to co wszystkie drapieżniki w tym uniwersum jedzą? chwałę czy tofu??

Sam nie jestem fanem Mirandy ale piosenki mi się podobają: "Milele", "Zawsze chciałem mieć brata", "Idźmy razem" i "Wiem, ze to Ty", nie podoba mi się tylko piosenka głównego złola, czyli "Pa pa ". Akurat choreografia w filmie z 2019 roku była dobra, najbardziej podobał mi się właśnie " I Just Can't Wait to be King", "Hakuna Matata" też miał fajne prowadzenie kamery, np. jedno ujęcie wokół głównych bohaterów. Nie wiem jakby inaczej można było zrobić taki film? Animacja 2D już nie powstaje, mając do wyboru animację CGI a la "Moana 2' i inne filmy Disneya i realistyczną animację CGI, wybieram tę drugą opcję bo przynajmniej tutaj nie ma takiej nierówności, dysproporcji pomiędzy otoczeniem a bohaterami, gdzie w animacji mamy już świetne efekty, wodę, piach, mgłę, ogień, efekty cząsteczkowe, itp. ale bohaterowie nadal są uproszczeni i karykaturalni bo to jest jednak film dla dzieci, zarówno w filmie z 2019 roku jak i w "Mufasie" nie ma tego efektu, dlatego oba mi się podobają od strony technicznej i wizualnej. Jest jeszcze jedna rzecz: widz wychowany na animacjach Disneya oczekuje pewnej konwencji, On nie pójdzie na "Króla Lwa" bez mówiących i bez śpiewających zwierząt - Disney już próbował takiej konwencji w "101 Dalmatyńczykach" z 1996 roku, bardzo lubię ten film ale nie mogę odeprzeć wrażenia, że obserwuję po prostu psy, które robią sztuczki a nie bohaterów z krwi i kości, fakt, ze Pongo, Perdita i inni zwierzęcy bohaterowie nie mówią odbiera filmowi część magii i uroku.

Byłem trzy razy w kinie na oryginalnym "Królu Lwie" w 1994 roku, od tamtego czasu jestem też fanem Eltona Johna ale nie uważam, że Disney zamordował wspomnienia z dzieciństwa, ponieważ film z 2019 roku bardzo mi się podobał, był tylko stanowczo za krótki. Na "Mufasie" byłem we czwartek na wersji oryginalnej z napisami i film bardzo mi się podobał. Całość kręci się wokół mitycznej krainy "Milele" ( po polsku: na zawsze ), mamy tu mit założycielski Lwiej Ziemi i dynastii Mufasy. Sam film to kino drogi z nieśpieszną narracją, dzięki czemu możemy lepiej poznać bohaterów, wydaje mi się też, że Jenkins, który nie ma doświadczenia z animacją, dobrze poprowadził cyfrowych bohaterów i poradził sobie lepiej niż John Faverau w "Księdze Dżungli", gdy ta technologia została pokazana po raz pierwszy. Fajne są różnice pomiędzy Mufasą i Taką: to Taka miał być królem, Mufasa, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, nie miał ambicji politycznych, nigdy nie chciał być królem, pomagał Tace, robił co mógł, żeby Sarabi wybrała jego przybranego brata i przyszłego króla i gdyby nie zdrada Taki to zostałby On królem Milele pomimo braku predyspozycji do bycia królem. Ponoć fani Króla Lwa są źli, że Mufasa i Skaza nie są rodzonymi braćmi i że Skaza nie jest zły do szpiku kości już jako małe lwiątko ;) Przecież nie każdy rodzi się zły i tutaj dobrze widać, że u Taki przeważyły więzy krwi i nauki jego ojca, który od małego wpajał mu, że jako przyszły król jest lepszy od innych i że prawdziwy król knuje i spiskuje. Widać też, że Taka nie ma predyspozycji do bycia królem, jest nawet tchórzliwy ( nie pomógł swojej matce podczas pierwszego ataku białych lwów a potem nie pomógł Sarabi podczas ucieczki spłoszonych słoni ), tymczasem Mufasa, który nie chce być królem jest odważny i ma zdolności przywódcze i dlatego ostatecznie to On zostaje królem. Mufasa jest więc całkiem inny od Taki a także od swojego syna, Simby. Problemem jest tu krótki czas filmu i fakt, że musi on odhaczyć to, co już wiemy i znamy, więc pochodzenie blizny Skazy czy powstanie Lwiej Skały, przez co finał jest odrobinę chaotyczny ;) Motywacja Kirosa też jest trochę nieangażująca bo widz nawet nie zdążył się zapoznać i zżyć z Jego synem za śmierć którego się mści. Kolejny problem to niezgodność z animowanym "Królem Lwem" oraz z serialem "Lwia Straż" ( który jednak wprowadzał do historii magiczną Moc Ryku a la Moc z Gwiezdnych Wojen ;) ), wydaje się, że autorzy filmów live action nie ekranizują a adaptują oryginalnego "Króla Lwa" i tutaj historia może potoczyć się inaczej. Tym bardziej, że na końcu filmu Simbie i Nali rodzi się syn i czy to jest Kion z "Lwiej Straży" czy całkiem nowa postać?

Dobry wieczór! Kocham filmy. Pozdrawiam Agnieszka Chudyba 😀

Ps:zdradze wam sekret Mufasa to Mojżesz,!)

Czyli teraz jeszcze bardziej postanowili podkreślić, że Mufasa i Skaza nie są rodzonymi braćmi czyżby by później Kiara i Kovu mogli być razem? Tylko w animacji podkreslone było, że Skaza przed śmiercią przygarnął Kovu a nie był jego ojcem

Wesołych Świąt Wszystkim 🎄🎁💕🧸👍🏻😃

Pojechaliście z tą analizą polityczno-spoleczną xD

Piękne logo w lewym górnym rogu

Krol Lew sie sprzedal poniewaz ludzie pamietajacy bajkie musieli osobiscie sprawdzic jak jest nieudany.

ogłoszenie, że film zostanie podzielony na dwie części było ok 2 miesięce po pierwszym zwiastunie. Podejrzewam, że w czasie wypuszczania tego zwiastuna nie byli pewni tej decyzji, stąd tyle spoilerów do pierwszej części. Za to na palcach jednej dłoni można policzyć ilość scen w drugiej części, ja kojarzę tylko te scene z Glindą w sukni ślubnej

Też macie wrażenie że z tym kinem Hollywood jest coraz gorzej Coraz bardziej mnie te filmy nudzą.

Nie lubię informacji z planu psuje mi to seans. Im mniej wiem tym lepiej się ogląda.

Błagam zrecenzujcie Star Wars: Skeleton Crew

Bardzo mi się podobał ten film, świetne piosenki i cały wątek w szkole mocno przypominała mi zmiksowanie Harrego Pottera z Wednesday, a Ariana Grande komediowe złoto.

Wyszła Wam zgrabna recenzja. Wyglądacie jakbyście się dobrze bawili nagrywając ją ;) Mnie się początek filmu spodobał, przełamanie cukierkowej konwencji było zaskakujące i zaintrygowało. Potem były górki i dołki, ale jako ktoś kto nie przepada za musicalami, muszę stwierdzić, że bawiłem się nieźle. Nawet miałem trochę refleksji po seansie, chociaż może być, że doszukałem się ukrytych sensów tam gdzie ich nie ma. A odnośnie przyszłości musicali - za rogiem czai się już "Emilia Perez" Audiarda, która to produkcja zdążyła zdominować Europejskie Nagrody Filmowe, a i pewnie kilka nominacji oscarowych dostanie. To już zdecydowanie nie jest musical familijny.

Ja właśnie czytam książkę Wicked i muszę przyznać, że jestem pełen uznania jak twórcy musicalu byli wstanie z takiej mrocznej wręcz momentami ocierającej się o obrzydliwość historii książkowej zrobić niesamowicie dobry musical i to jeszcze w konwencji pierwszego Czarownika z Oz. P.S. Tak w książce Czarownik z Oz jest przedstawiony jako tyran i despota, a jego działania można przyrównać do działań Adolfa Hitlera z okresu jego "kariery" politycznej.

Czyli tylko ja (jako Polka) kocham "Czarnoksiężnika z Krainy Oz"? 🤯 Sądziłam, że to klasyk filmowy także u nas. 😅

Widziałem w tym roku Wicked dwa razy. Pierwszy raz na Broadwayu, drugi raz w kinie. Za każdym razem bawiłem się równie znakomicie 😊

Polecam zapoznać się z materiałami na kanale czarne serce o Czarnoksiężniku z krainy Oz - czar szybko pryśnie :)

To nie miała być kupa roku. Od początku zapowiadano, że ta ostateczna już teraz wydana filmowa wersja Wicked zostanie wyreżyserowana przez Jona M Chi, który kocha teatr muzyczny i już wcześniej stworzył znakomite In The Heights. Budżet między 200-250 mln, ogromna kampania promocyjna, każda możliwa marka z produktami z tego tytułu, każdy influecer czy znaną osoba była zaangażowana w promocję i pojazdy przedpremierowe. To miał być pierwszy od lat mega musical, który albo dobije ostatecznie ten gatunek w kinach albo popchnie do przodu inne zapowiadane ekranizacje i tak się właśnie dzieje. Efekt końcowy mimo podzielenia na 2 części jest lepszy od wersji scenicznej, a to duże słowa. Najbardziej anty musicalowe osoby wypowiadają się co najmniej pozytywnie, a duża część w superlatywach i się do nich dołączam. Wielka praca, mnóstwo efektów praktycznych, idealna obsada i co najważniejsze emocje

a ja właśnie jestem bardzo zachwycona tym filmem. Gdyż wreszcie jest musical, który przyjemnie się ogląda (och, ta konwencja przerysowanych kolorów absolutnie mnie kupiła), przyjemnie słucha i historia jest całkowicie spójna. Też mam nadzieję, że jednak ten zwrot w stronę DOBRYCH kinowych realizacji musicalu będzie się utrzymywał, ponieważ ta forma rozrywki do mnie po prostu trafia. I dla mnie choreograficznie - no było to cudowne.

Bardzo lubię Wasze opowieści o filmach. Kino rozrywkowe nie jest tym, czym chciałabym zaprzątać sobie uwagę, ( Minghun, Moje ulubione ciasto- właśnie takie filmy, które ostatnio oglądałam, kradną moje serce), więc na Wicked się nie wybiorę. Zresztą, opierając się na słowach p. Mateusza, skoro widziałam cały zwiastun, to prawie tak, jakbym obejrzała film. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Fajnie, że odważyliście się podejść do tematu. Idąc ze swoim „body kinowym” stwierdziłam po zwiastunie, że nie ma co robić rezerwacji na godz. 19:00, gdyż faceci na to nie pójdą a dzieci następnego dnia do szkoły. Zaskoczona jestem, że niektórym mężczyznom ten film się podoba a nawet niektórym udaje się na nim wzruszyć. W Waszym dialogu pada słowo „moce” tak mi się to słowo wpletło w słowo "silne emocje", bo to one są wyzwalaczem Elphaby. Wiem skąd pochodzi imię Elphaba a wpisując imię Galinda wyskakuje mi Galindia rejon w Polsce zabawne, choć nie ma związku. Szkoła Schiz ma już swoją stronę, nazwa pochodzi ze starogreckiego. Robi wrażenie autentyczna scenografia i zastawiam się czy będą przyznawane eko- Oscary i antyeko jak Złote Maliny, bo nie wiem w jaki sposób po skończeniu zdjęć nawet do drugiej części można wykorzystać pozostałości tego scenicznego świata. To już tak obok w temacie ale podrzucona mi została rolka jak to wyzerowany napój może być wyzwalaczem, dla pewnych grup i i puszczenie bucha z ust może być wyzwalaczem, więc może przyszłość przyniesie ostrzeżenia przed seansami, jakieś piktogramy, które każdy będzie musiał znać :)

Film bardzo mi się podobał. Piękne ujęcia, muzyka, gra aktorska. Końcówka - zaskoczenie.

Serio ten film ma być obsypany nagrodami nic odkrywczego i mega przeciągane, ale z drugiej strony taka dzisiejsza "moda". Czyli film z cyklu jak to ciężko być kobietą i jacy beznadziejni są mężczyźni więc facet robiący film idealnie się wpasował w dzisiejszą narrację.

To niejest Simona Kosak, tylko Kossak.... i to trzeba zaznaczyć w wymowie

UWAGA SPOILERY. Ja odebrałem ten film jako krytykę opowieści typu "Kopciuszek". "Pretty Woman" itd.. Główne postaci są w nim odwróconymi archetypami znanymi z tego typu filmów - pięknej i dobrodusznej kobiety ze społecznych nizin oraz bogatego i przystojnego księcia na białym koniu. Całą film utkany właśnie na pozór tego typu "baśni" oglądało się wspaniale, ale zakończenie było dla mnie absolutnie wstrząsające. Zaznaczę, że postać Igora była dla mnie odrażająca: pomimo tego, że on jako jedyny widział w Ani coś więcej niż zabawkę dla uciechy Ivana, to nie zmienia to faktu, że brał aktywny udział w jej napaści, ogromnej traumie, która prawdopodobnie zostawi na niej ślad do końca życia. Obrzydliwe było to jak wyśmiał jej słowa o tym, że to była napaść. Dlatego zakończenie odebrałem właśnie jako puentę tego co reżyser chce nam powiedzieć o takich "baśniach", "pięknych i naiwnych historiach". Kiedy Ani nie udało się z Ivanem, przepadła jej szansa na awans społeczny. Widz ma jednak wciąż oczekiwanie, że Ani może zostanie nagrodzona czymś innym za to wszystko co przeszła. No i pojawia się gość, który zrobił dla niej coś miłego i który jest z jej "klasy". W baśni, byłoby to pewnie zwiastunem jakiejś romantycznej miłości. Ale rzeczywistość jest znacznie bardziej brutalna. Kiedy dochodzi do zbliżenia między nimi, Ani wciąż się go boi. Pozwala mu na seks, ale na pocałunek już nie - po jej reakcji widać ogromny strach. Nie wiem czy seks wynikał z jej faktycznego zainteresowania Igorem, czy po prostu był jej "odwdzięczeniem się" za pierścionek (po wszystkim co przeszła zapewne nie wyobrażała sobie, że mężczyzna mógłby chcieć od niej czegoś innego niż to), ale - mając to na uwadze, myślę, że jej płacz wynikał właśnie ze śmierci jej marzenia - wiary w to, że jej życie może być "piękną historią". Jej background klasowy zawsze będzie określał jej życie, i niczego nie zmieni prostymi marzeniami o nagłym wyzbyciu się go. Być może nie zmieni swojego życia już nigdy... Po seansie na długo został ze mną ten jej płacz.

Mega słaby, sztampowy, tvnowy film. Postacie płaskie. Scenariusz słaby.

sto procent Marta ma rację, po co poprawiać prozę autora ? zróbcie sobie coś innego.

Znaczy- ludkowie robiący to coś wpierw pokradli co im pasowało z Dżeksonowej wizji a na końcu go wklepali w załogę żeby uwiarygodnić,że o on się zna on to zaaprobował?

Serio Star Wars Skeleton Crew Polecam.

Dzisiaj powstaje dużo filmów i seriali gdzie podkreśla się rolę i nie obywateli różnych narodowości dlatego śmiem wątpić, że w tym przypadku jest inaczej. Marta poruszyła ważny temat ingerencji w twórczości pisarza. Dodam tylko,że to samo tyczy się filmów historycznych. Postać była rzeczywiście najciekawsza i przyćmiła główną bohaterkę. Też nie zamierzam, że animacja była uboga ale nie to najgorsze tylko to, że ogólnie film był dla mnie tak nudny, że po prostu czekałem aż się skończy. Serecznie pozdrawiam

Jawne wypaczenie Tolkiena czy to od Amazona czy teraz ta kreskówka

Fantastyczna recenzja filmu. Jeszcze go nie oglądałam bo nie mam gdzie obejrzeć. Na pewno obejrzę jako pierwsze pokolenie emigracji a potem polecę córce jak będzie starsza. Daje suba

Tak Polacy mają ptsd i prawdopodobnie mają to w genach. Eisenberg ma na pewno bo to widać po nim 😂

Myślę że osoby które emigrowały to ich dzieci i kolejne pokolenia już chyba właśnie nie mogą się odnaleźć czy to w swoim kraju czy w kraju rodziny.

Lublin jest piękny. Moja córka ma tam dziadków. Lublin i okolice polecam. Tam jeszcze mało turystów

Gdzieś słuchałam wywiad z aktorami i oni nie mieli czasu za bardzo zwiedzać i nagrywać miasta bo bardzo dużo czasu spędzali na nagrywaniu filmu

W pełni zgadam się z Martą. Kwintesencja przeciętności i niedopracowania. Jak się ogląda średnio narysowaną ponad dwugodzinną animację, to jest męczące. Brak emocji na twarzach bohaterów kuriozalny. Do tego scenariusz, w którym nie ma nic oryginalnego. Mateuszowi gratuluję recenzji na filmwebie. Bardzo dobrze napisana. W zasadzie nie zgadam się tylko z oceną końcową ;) No i jeśli podobał Ci się film, który oglądałeś, to w pewnym sensie wygrałeś. Bardzo podobała mi się Wasza dyskusja o próbach uwspółcześniania i feminizacji produkcji wypływających z takiego konserwatywnego materiału źródłowego jak książki Tolkiena. Dla mnie takie wymiany argumentów są najbardziej wartościowymi elementami Waszych recenzji.

Dokładnie, Maximus z pierwszej części to niedościgniony wzór męskości. W drugiej części zrobiono z niego jakiegoś alimenciarza.

Ja czekam na hunt for gollum, bo bardzo chcę zobaczyć chociaż jeszcze raz Iana McKellena jako Gandalfa